czwartek, 8 lipca 2021

#5 Praca

 #5 Wacław Wasilewski Kiciuś


Na polanie w głębi lasu,

Mieszkał zając już ząb czasu.

Z całą wielką swą rodziną,

Co z grzeczności w lesie słyną.

Lecz jednego miał chłopczyka,

Co miał duszę podróżnika.

Zając Kicuś jeszcze mały,

Świat zamarzył zwiedzić cały.

Który kusił go ciekawił,

Więc rodzeństwu plan przedstawił,

,,Dziś się muszę dobrze wyspać,

Każdy musi na to przystać,

Skakać z wami więc nie mogę,

No bo jutro ruszam w drogę”.

Nie powiedział wcale mamie,

O swym arcy ważnym planie.

Tata zając nic nie wiedział,

I z gazetą sobie siedział.

Rano wstało słonko złote,

Drogę wskazać ma ochotę

Lecz zajączek śpi i chrapie,

Wraz z rodzeństwem na kanapie.

Jak się zerwie o dziewiątej,

Czy to może w pół do piątej?

Chwyta plecak, trampki wkłada,

Mama pyta skąd ta zmiana?

Do biegania bez śniadania,

I piżama roztargana,

Zaskoczyło to zajączka,

Łga, że pięknie pachnie łączka.

Nasz zajączek myśli sobie,

Błędu spania już nie zrobię.

I z wieczora bez szemrania,

Twarde miejsce wziął do spania.

Rano wietrzyk rosę strząsa,

Nie obudzi to zająca,

Wciąż przewraca się i jęczy,

Ból w łopatkach go tak męczy,

Ledwo oczka swe otworzył,

Ból wyprawę mu odłożył.

Mama prosi do śniadania,

On nie może wstać z posłania.

Już dwie doby bolą kości,

A nasz Kicuś chce wolności.

Niech się zwijam z bólu cały,

Jutro zwiedzę świat ten mały.

Pierwszym brzaskiem mgła opada,

Stado wron zaciekle gada,

I chodź Kicuś mocno spał,

To z krakaniem razem wstał.

Beret, plecak, buty włożył,

I cichutko drzwi otworzył.

Próg przeskoczył jednym susem,

W piękny świat popędził kłusem.

Wąską dróżką, krętą ścieżką,

Z krajem lasu, tuż nad rzeczką,

Pędzi zając w świat nieznany ,

Nie pytając taty, mamy.

W stawie spojrzał do lusterka,

Tam z motylem pograł w berka,

Słonko złote cudnie grzało,

Bo południe się zbliżało.

W cieniu legł, bo był upał,

Świeżej trawki listek schrupał,

A, że wcześniej musiał wstać,

Równie szybko zaczął spać.

Kiedy Kicuś spał spokojnie,

W domu myślą już o wojnie.

Kogo gonić, kogo łapać,

Kto Kicusia mógł nam złapać.

Tata dzwoni do sąsiadów,

Czy nie widać synka śladów.

Mama w kuchni szlocha, płacze,

,,Czy syneczka ja zobaczę?

Bo ja kocham go nad życie.”

Tata łzę ociera skrycie.

W końcu siostra z krzesła wstała,

Całą prawdę powiedziała.

Każdy szukać chce małego,

Tata, mama i pół świata zajęczego.

Czy problemom mógł on sprostać,

Co go mogą w drodze spotkać.

Szarpie wicher drzew koroną,

Czarne chmury ogniem płoną.

Zerwał się na równe nogi,

Lecz do domu kawał drogi.

Z lasu słychać wilka wycie,

Uratuje Kicuś życie?

Stopy niosą go szalone,

Lecz niestety nie w tą stronę.

Ruszył cały ród zajęczy,

Nikt z nich szybko się nie męczy.

Trzy godziny biegną żwawo,

Jedni w lewo, drudzy w prawo.

Usłyszeli wilka wycie,

Każdy z nich pomyślał skrycie,

,,To kicusia wilczek zjada”,

Tylko jedna na to rada,

Niechaj każdy łapka składa,

I jak myśliwski pies ujada.

Wilk usłyszał psów szczekanie,

Już nie czekał na spotkanie.

Kicuś słupka stał przy sośnie,

I nadzieja w sercu rośnie,

Bo wśród sfory psów szczekania,

Taty głos jest bez gadania.

I po wąsach łzy mu płyną,

Że zobaczy się z rodziną.

I chodź wiedział co go czeka,

Tatę witał już z daleka.

Tata minę miał surową,

Urwał z krzaka rózgę młodą.

Kicuś spuścił wzrok pokornie,

No a potem spuścił spodnie.

Było to nieposłuszeństwo,

Ale jak tu bić maleństwo?

Chodź to groźnie spostrzegano,

Tato swoje bił kolano.

Mama synka przytuliła,

I po główce pogładziła.

,,Słuchaj synku mój kochany,

Niebezpieczny świat nieznany,

Sam nie ruszaj nigdy w drogę,

Zawszę chronić Cię nie mogę.

Gdy urośniesz będziesz silny,

Tata da ci znak przychylmy.

Gdy zdobędziesz mądrość wiedzę,

To na swoją pójdziesz miedzę.

Każdy sobie cicho marzy,

Że nas dobrem los obdarzy,

Lecz ty zawsze stawiaj nóżki,

Na bezpieczne w życiu dróżki.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz